Szczęśliwego Nowego Roku bis! Chińczycy witają w Phnom Penh

kambodza, Phnom Penh, turystyka, wakacje w azji, azja, podróże, chiński nowy rok

Jak w Nowy Rok podjęłam decyzję o przeprowadzce do Phnom Penh, tak w Nowy Rok wprowadziłam słowa w życie.

Nie w ten sam wprawdzie, w następny.

Tak się złożyło, że akurat chiński.
Noworoczne nagłówki na pierwszych stronach gazet kontrastują zabawnie z subtelnymi jedynie wzmiankami sprzed miesiąca: "dla niektórych z nas nadszedł Nowy Rok" - opchnięte gdzieś tam w słowie od naczelnego.

Zabawnie z mojego jedynie punktu widzenia rzecz jasna, bo ciężko oczekiwać innych proporcji w kraju, w którym wszyscy poza turystami i pracownikami charytatywnych organizacji pozarządowych maja 1 stycznia absolutnie w nosie.
Zrozumiałe.

Co nie jest zrozumiałe, to strona praktyczna całości.
"Właśnie rozpoczęło się najdłuższe nieoficjalne święto w Kambodży" - trąbią w telewizorze.
Nieoficjalne święto, znaczy, że Khmerowie powinni zapychać normalnie do roboty i czekać cierpliwie na swój własny Nowy Rok kwietniowy.
Ale nie czekają. Czy to z racji gdzieś zakorzenionej tradycji sprzed rewolucji, gdy Chińczycy byli najliczniejszą mniejszością w kraju, czy to z racji pokrętnie wygodnej selektywnej sympatii dla świętującej w tym samym czasie mniejszości wietnamskiej, którą w pozostałe dni roku nienawidzą do bólu.
Kto ich wie.
"Khmerowie nie przyjdą do pracy przez następne kilka dni - komentuje oficjalnie przedstawiciel rządu - Teoretycznie powinni przyjść, ale nic się nie da zrobić. Przecież nie możemy ich zmusić."

Serio...?

Faktem jest, że 1 lutego 2014 rano absolutnie każdy sklep w mojej nowej okolicy uroczyście spalił stosiki fałszywych banknotów, po czym zamknął podwoje i zamknięte pozostawił na najbliższe cztery doby.

No comments:

Post a Comment